Kalymnos - czyli po co w Grecji wełniana czapka?
Słoneczna, skalista, grecka wyspa, niedaleko wybrzeży Turcji - Kalymnos - to już nie jest tylko kolejna "miejscówka" wspinaczkowa, to wręcz mekka miłośników dobrze obitej skały. Tej wiosny udało mi się tam zawitać już po raz czwarty, tym razem w wyjątkowym, przemiłym, babskim towarzystwie :)
Spragnione słońca, już w czasie oczekiwania na prom, który zawiezie nas z Kos (gdzie jest lotnisko) na Kalymnos (gdzie są nasze ukochane skały), dyskutowałyśmy o tym, że nie zmieściły mi się krótkie spodenki do bagażu, a komuś kostium kąpielowy i w ogóle po co nam tyle kurtek i bluz...
Jak powszechnie wiadomo, życie lubi zaskakiwać.
Może nie wszystkich.
Ale na przykład mnie moje życie bardzo lubi zaskakiwać :)
No bo czy słyszeliście kiedyś żeby w Grecji padało? I żeby zamarzać siedząc na plaży? A w studio owijać się kocem i pić gorącą herbatę? Ja też nie słyszałam! Ale już pierwszej nocy przekonałyśmy się, że dwa koce to zdecydowanie za mało, kurtki przydają się nawet w nocy, a herbata to towar deficytowy. Pierwszy dzień przywitał nas ulewą, kolejne postanowiły dać nam popalić wyjącym wiatrem, utudniającym podejście, zrzucającym ze skały i nie dającym spać.
I tutaj właśnie z odsieczą przychodzi Pakamera Włóczykija, ponieważ okazuje się, że ciepła wełniana czapka i komin pod szyją do niezastąpione elementy garderoby każdego wspinacza udającego się do Grecji :) Bez rękawiczek jeszcze jako tako dawało radę, ale kto miał ten szczęściarz!
Całe szczęście wiosenna, kapryśna pogoda po tygodniu wróciła do normy, czyli do tego co zapamiętałam z poprzednich wizyt na Kalymnos. Palące słońce szybko przypomniało o istnieniu takiego wynalazku jak balsam do opalania, a kostiumy kąpielowe okazały się mimo wszystko przydatne! Co więcej, tak tak, nawet udało się powspinać! I to, można powiedzieć, do bólu, gdyż słynne kalymnoskie tarcie skały nie pozostawiło na palcach za wiele skóry, a na podeszwach zbyt dużo gumy.
Jeśli dodać do tego poranną kawę z widokiem na rybackie łódeczki w dole, wieczorną grecką sałatkę spożywaną na tarasie wraz z retsiną, przy ostatnich promieniach słońca zachodzącego nad Telendos - tak, drugi tydzień zrekompensował nam straty moralne poniesione w pierwszym ;)
Kalymnos w mojej głowie i tak pozostaje małym, wspinaczkowym rajem!
Całe szczęście wiosenna, kapryśna pogoda po tygodniu wróciła do normy, czyli do tego co zapamiętałam z poprzednich wizyt na Kalymnos. Palące słońce szybko przypomniało o istnieniu takiego wynalazku jak balsam do opalania, a kostiumy kąpielowe okazały się mimo wszystko przydatne! Co więcej, tak tak, nawet udało się powspinać! I to, można powiedzieć, do bólu, gdyż słynne kalymnoskie tarcie skały nie pozostawiło na palcach za wiele skóry, a na podeszwach zbyt dużo gumy.
Jeśli dodać do tego poranną kawę z widokiem na rybackie łódeczki w dole, wieczorną grecką sałatkę spożywaną na tarasie wraz z retsiną, przy ostatnich promieniach słońca zachodzącego nad Telendos - tak, drugi tydzień zrekompensował nam straty moralne poniesione w pierwszym ;)
Kalymnos w mojej głowie i tak pozostaje małym, wspinaczkowym rajem!